sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 1 : Ruda głowa i pstrokata sukienka

Wizyta tajemniczego starca nie popadła od razu w zapomnienie. Mimo wszelkich chęci Venus nie mogła,a wręcz nie chciała,o nim zapomnieć. Cały czas rozmyślała o tajemniczej placówce. Hogwart.... Znała to nazwę. Kiedyś,na swojej jedynej,bo darmowej,wycieczce szkolnej odwiedzili szklarnie z egzotycznymi roślinami. Jedną z nich był właśnie Hogwart,ale drugiego dnia po wizycie Dumbledore'a stwierdziła,że nie ma to nic wspólnego. W szkole będzie się uczyć czegoś,co nazywa się ... magią. Sama myśl o czymś podobnym wywoływała u niej histeryczny śmiech. Że niby była jakąś czarodziejką,wróżką,czy Bóg wie czym? Inni wychowankowie sierocińca oczywiście rozpuścili plotki o tajemniczych umiejętnościach i teraz wołają za nią Venus z Venus .Samą zainteresowaną ani trochę to nie wzruszało,co innego dyrektorkę. Pani Morgan  wezwała ją do siebie na dzień przed rzekomym odjazdem pociągu. Od samego wejścia do jej gabinetu Venus wyczuła,że nie będzie to zwyczajna rozmowa,jakie odbywały dotychczas.
-Siadaj-poleciła jej.
Venus biernie zajęła miejsce na skrzypiącym krześle. Nastała niezręczna cisza,w której wlepiła wzrok we swoje zdarte trzewiki.
-Nie chce mnie pani tam puścić,prawda?-spytała w końcu pod napływem odwagi.
Dyrektorka westchnęła ciężko,na co Venus tylko spuściła smutno głowę. Wiedziała. Po prostu wiedziała,że ta stara poczwara wszystko zniszczy,jak zresztą zwykle.
-Słuchaj,Venus,ta szkoła nie jest dla takich,jak ty.Jesteś zwyczajną dziewczyną z tendencją do psucia różnych przedmiotów,i tyle.
-Nie,nie jestem człowiekiem.Czuję to-powiedziała ku niezadowolonej minie Morgan.
-Wiesz o tym,że sierociniec nie ma pieniędzy na pokrycie kosztów twojej edukacji,prawda?
-Wiem o tym.Dumbledore zapewnił mnie,że wszystko przygotują.Przecież już dziś przysłali...
-PRZYSŁALI CI JAKĄŚ SZATĘ SOWĄ!TO NIE JEST NORMALNE-wydarła się dyrektorka,na co Venus zupełnie zdębiała.Może i ta kobieta była wiecznie niezadowolona,nienawidziła dzieci mieszkających w sierocińcu,ale nigdy jej tak nie poniosło.
-Venus,ja naprawdę nie chce żadnych problemów z twojego powodu.Pozostali się ciebie boją,nie wyrabiam także z naprawą sprzętów przez ciebie zniszczonych.Co będzie,gdy wrócisz na wakacje?Wyskoczysz mi tu z miotłą?
Dziewczyna o mało nie parsknęła śmiechem na to ostatnie zapytanie.Nie była czymś dziwnym,jak kosmita.Była Venus Cook i zawsze nią pozostanie.
-Nie.Mi naprawdę zależy na tej szkole.Czy nie może pani,przynajmniej raz w życiu okazać trochę serca?!
Morgan była rozdarta na pół.Nie może ryzykować,ale z drugiej strony nie była bezduszna i okrutna,a sierociniec bez Cook może być miejscem cichszym i spokojniejszym.
-Dobrze...-zaczęła wskrzeszając w sercu Venus iskierkę nadziei-ale tylko raz zobaczę jakieś nadzwyczajne zjawisko,spowodowane twoją osobą,a pożegnasz się z tymi świrami!
Mimo nazwania jej świrem brunetka miała ochotę chwycić kobietę w objęcia.Zamiast tego pobiegła do swojego pokoju.Chwyciła z biurka list przyniesiony przez przecudną płomykówkę.

Szanowna Panno Cook,
jak obiecałem tak i robię.Pewnie zauważyła Panna już paczkę dołączoną do listu.Jest to paczka zawierająca szatę-obowiązuje ona w czasie roku szkolnego w Hogwarcie-oraz różdżkę do rzucania zaklęć.Wyczekuje Panny w Hogwarcie dnia 1 września.
                                                                                                                       Albus Dumbledore
                                                                                                                                                                   dyrektor
PS.Bilet na pociąg jest w tej samej kopercie,co list.

Chwyciła za drewniany wieszak.Szata była przepiękna,a samo patrzenie na nią wypełniało Venus magią w najczystszej postaci.

Następny dzień rozpoczął się najwcześniej ze wszystkich,jakie Venus przeżyła w ciągu swojego krótkiego istnienia,bo o piątej nad ranem.Choć do godziny udania się na dworzec dzieliło ją aż sześć godzin,już o szóstej mogła szczerze oznajmić gotowość do opuszczenia dawnego lokum.Kufer znaleziony tydzień wcześniej w kryjówce szczurów-strychu-z łatwością pomieścił wszystkie rzeczy osobiste Venus,jak i nowiutką szkolną szatę.Mimo wielkiej chęci popisania się nią nad koleżankami z piętra niżej,postanowiła ubrać się w jedną ze swoich sukienek,będących w najlepszym stanie-bladożółtą z bufiastymi rękawami.W duchu miała nadzieję na choć trochę podobny ubiór pozostałych uczniów.Umarłaby ze wstydu w razie ujrzeniu dziewczyn w markowych płaszczu,bądź butach robionych na miarę.

-Na pewno niczego nie zapomniałaś?Jeśli tak,to obiecuję ci,że nie dostaniesz tego prędzej,niż w czasie wakacji letnich-powiedziała oschle pani Morgan,już na dziedzińcu sierocińca.
Venus uznała odprowadzenie jej,aż pod bramę,niosąc też kufer,za przejaw jakichkolwiek uczuć.Szybko wyszła na chodnik,nie żegnając się nawet z dyrektorką.Po tylu latach spędzonych w czterech ścianach swojej izby poczuła niewyobrażalną wolność.Całą drogę na King's Cross spędziła na dokładnych oględzinach ludzi ją mijających.Kobieta z małym pieskiem i wielkim kapeluszem z różowymi piórkami,rosły pryszczaty nastolatek z piłka pod pachą,dziewczyna o włosach ciemnych,jak heban - to tylko przykłady różnych ludzi,których można spotkać w Londynie.Venus musiała przyznać,że była to jedna z jej większych wypraw.Jak do tej pory najdalej udała się do Luton-wioski położonej obok stolicy.Udała się tam,jednak starym fordem pani Morgan,a nie pociągiem.Z tego też powodu nigdy nie widziała żadnego z nich,a jedynie czasami słyszała,podczas lekcji w szkole.Dworzec King's Cross był dla niej atrakcją nie mniejszą od całej magii.przystanęła na chwilę pod jednym z filarów,patrząc jeszcze raz na swój bilet,który otrzymała razem z szatą.Peron 9 i trzy czwarte... podeszła zarówno do 9 jak i 10,lecz nie było niczego pomiędzy.Miała zamiar zapytać o niego jednego z strażników,lecz uniemożliwił jej to niespodziewany ból przeszywający prawy bok i upadek na kamienną posadzkę.
-Ron,coś ty zrobił?
Gdy ból trochę zmalał spojrzała w górę.Nad nią stało sześć rudych jak marchewka głów i jedna kruczoczarna.
-Nic ci nie jest,moja droga?-zapytała najstarsza postać,ruda i nieco pulchna.
Wstała na równe nogi,otrzepując sukienkę z kurzu,czując na sobie bezczelne spojrzenia.
-Ja naprawdę przepraszam.Zapatrzyłem się i ...
-Nic się nie stało-przerwała chłopcu,który na nią wpadł.-Ja sama powinnam przeprosić.Szukam peronu już od pewnego czasu i zupełnie nie zwracałam uwagi na otoczenie.
W tej chwili stało się coś dziwnego.Wszyscy spojrzeli po sobie porozumiewawczym wzrokiem.Po minucie,bądź dwóch ciszy kobieta odezwała się ponownie :
-A jaki to peron,jeśli można wiedzieć?
-9 i trzy czwarte.A przynajmniej tak mam napisane na bilecie.
Wszyscy uśmiechnęli się,na co  ogarnął ją dziwny strach.Miała już się oddalać od zbiorowiska,gdy wpadła na coś oczywistego.Ci ludzie umieli to co ona,też jechali uczyć się magi.
-Hogwart?-zapytała kobieta,jakby na potwierdzenie jej teorii.Pokiwała w odpowiedzi lekko głową.-Chodź z nami.
Posłusznie podążyła do ściany znajdującej się dokładnie pomiędzy peronem 9 i 10.Poczuła pustkę w głowie.A co jeśli ci ludzie ją oszukają?
-Na peron wchodzi się wbiegając na tą barierkę-kobieta wskazała na barierkę przed ścianą-Fred pobiegnie pierwszy,a ty za nim,dobrze?
Z jej ust wydał się tylko dźwięk nie będący ani zgodą,ani odmową,lecz rudy chłopak pchnął wózek bagażowy,wbiegając na barierkę,aby po chwili zniknąć.Venus potarła oczy ze zdumienia.Czy to były czary,takie jak te pokazywane przez Dumbledore'a?
-Teraz twoja kolej.Możesz wziąć wózek bagażowy Percy'ego,z nim jest łatwiej.
Tak też uczyniła.Przejewszy wózek od wysokiego okularnika,umiejscowiła na nim kufer.Gdy biegła w uszach cały czas dźwięczało jej "Na peron wchodzi się  wbiegając w barierkę".Zaraz przed nią przymknęła powieki.Gdy je otworzyła była już po drugiej stronie.Zaraz wbiegli też pozostali.Podziękowała i pożegnała się z nimi w ekspresowym tempie,po czym wsiadła do pociągu stojącego na peronie.Zajęła pierwszy wolny przedział i umiejscowiła kufer na półce bagażowej.Z upływem czasu na peron zaczęło przybywać,co to nowych osób.Venus obserwowała ich z nie mniejszym zainteresowaniem,niż przechodniów na chodniku.Gdy zegar dworcowy wskazywał punkt dziesiątą,ostatni uczniowie żegnali się z rodzicami,inni szukali już przedziałów.Przez szybę dostrzegła rudych ludzi.Pulchna kobieta przytulała teraz najmniejszą ze swoich pociech-rudą piegowatą dziewczynkę.Wcześniej zupełnie jej nie zauważyła,taka była drobna wśród chłopców.Ten biegnący przed nią na peron oraz jego idealna kopia,zauważyli jej wzrok i pomacali.Odwróciła głowę,rumieniąc się tym samym jak burak ku ich wesołości.Ta sytuacja mogłaby celowo wydarzyć się w odpowiednim czasie,drzwi przedziału Venus otworzyły się ukazując blondynkę o wielkich,szaro-niebieskich oczach i jakimś patykiem za uchem.
-Wolne?-zapytała głosikiem pełnym słodyczy i rozmarzenia.
-Tak.
Gdy zajmowała się bagażem Venus mogła się jej lepiej przyjrzeć.Zdecydowanie nie wyglądała normalnie,jak zresztą Dumbledore w dniu wizyty w św.Klarze : długie,nieco kręcone włosy związała na czubku głowy w nietypowy kok; na uszach miała kolczyki przypominające pannie Cook kształtem warzywo,bądź owoc; dopełnieniem tego szaleństwa barw  była sukienka w dosłownie wszystkich kolorach świata,od zwyczajnego żółtego po pudrowy róż.Czy taka moda panuje w Świecie Magii?Może Venus po spędzeniu tam roku szkolnego,też będzie musiała nosić coś podobnego?Przerwała swoje rozmyślenia o wyglądzie podczas ponownego otworzenia się drzwi.Tym razem stał w nich ktoś znajomy-ruda dziewczynka,której matka nadal machała na pustym już peronie.
-Mogę się do was przysiąść?
-Oczywiście-odpowiedziała pstrokata blondynka jeszcze zanim Venus zdążyła choćby otworzyć usta.
-Też będziecie na pierwszym roku?-zapytała ruda,po zajęciu miejsca obok Venus.
Blondynka odpowiedziała równie szybko,jak wcześniej.Była pierwszoroczniakiem,lecz Venus nie do końca wiedziała,czy użyć tego określenia w swoim wypadku.Może w Hogwarcie liczą klasy w inny sposób?
-Będę tam pierwszy raz-powiedziała zgodnie z prawdą,tak aby nie było niedomówień.
Pociąg ruszył,wydając z się świt ulatującej pary,równocześnie z klaśnięciem w dłonie pieguski.
-W takim razie trzeba poznać ludzi ze swojego roku.Jestem Ginny Weasley,a wy?
-Luna Lovegood-rzekła szarooka.
-Venus Cook.
Ginny uśmiechnęła się promiennie ściskając dłoń każdej z nich.Później Luna i Venus powtórzył tę uprzejmość wobec siebie nawzajem.
-W jakim będziecie domu?Ja jestem skazana na Gryffindor,moi rodzice oraz bracia w nim byli.Ze mną nie może być inaczej.
Venus była teraz zupełnie zagubiona.O czym panna Weasley do nich mówiła?Dumbledore podczas wizyty,ani w liście nie wspomniał o jakiś domach.
-Mama była krukonką,tata puchonem.Jestem pół na pół-oznajmiła Luna wybuchając chwilę później głośnym śmiechem na własny żart.
Gdy nieco się uspokoiła obie zwróciły się w kierunku Venus.Nie wiedziała co powiedzieć.Puchonka,krukonka,Gryffindor...to były dla niej słowa zupełnie nowe.Ginny najwyraźniej wyłapała,że jej koleżanka z przedziału nie ma bladego pojęcia o Hogwarcie,dlatego zaczęła wszystko objaśniać :
-Hogwart został założony przez czterech czarodziejów.Gryffindora,Slytherina,Ravenclaw i Hufflepuff.Gryffindor ceni odwage,Slytherin spryt i co najważniejsze-czystą krew,Ravenclaw mądrośc i kreatywność,Hufflepuff lojaność,lecz wielu mówi o niezdarności mieszkańców tego domu.
-Pewnie trafie do Hufflepuff.Ten wypadek z twoim bratem na to wskazuje.
Dziewczęta wybuchnęły śmiechem,oczywiście z przewodnictwem Luny.Gdy się uspokoiły Ginny zaczęła opowiadać im o swojej rodzinie.
-Moja rodzina jest czystej krwi,co oznacza,że wszyscy czarują.Mama i tata oraz bracia.
-Chyba fajnie mieć takie liczne rodzeństwo,co?-zapytała Venus.Od dziecka marzyła o przynajmniej jednym starszym bracie,a Ginny miała czterech-zupełna niesprawiedliwość.
-Rodzeństwo?Sześciu braci i sześć kłopotów w domu.
-Sześciu?
-Niestety tak.
I tak im minęła reszta podróży.Luna opowiadała o różnych magicznych stworzeniach,w których istnienie Venus nie miała bladego pojęcia,czy wierzyć - w końcu chyba nawet w Świecie Magii nie ma latających,czerwonych stworzeń o wadze słonia,prawda?Ona sama zaś siedziała przeważnie cicho.Nie miała magicznej historii,rodzinny,czegokolwiek,czym mogła by się podzielić z nowymi znajomymi.W między czasie objadły się słodyczami-głownie za pieniądze Luny.Jak się okazało Ginny też nie spała na pieniądzach.Gdy zaczęło się ściemniać ubrały się w szaty,aby po chwili usłyszeć głos rozlegający się z korytarza :
-Za pięć minut będziemy w Hogwarcie!Proszę zostawić bagaże w pociągu,zostaną one zabrane do Hogwartu osobno.
Dziewczęta usłuchały się głosu i gęsiego wyszły na zatłoczony korytarzach.Tu i ówdzie dało się ujrzeć rude czupryny pozostałych Weasley'ów,lecz Ginny zdawała się ich ignorować.Venus naszło na myśl tylko jedno pytanie - dlaczego?Nie było czasu jej o to zapytać,gdyż pociąg zatrzymał,a uczniowie zaczęli jeden po drugim wyskakiwać na ciemny peron.Venus zacisnęła mocno pięść.Pora stawić czoło Hogwartowi.


Rozdział doprawdy nijaki.Moja "choroba" znowu daje o sobie znać i atakuje interpunkcje.Poza tym wprost nienawidzę rozdziałów,w których muszę opisywać zdarzenia " przerysowywane" z książki,a takowych w pierwszych dwóch rozdziałach będzie sporo.Przede mną jednak moja największa zmora - Ceremonia Przydziału.Jakoś to zawsze wychodzi tak,że opisuje ją szybko,zwięźle i bardzooo krótko,co odbija się też na długości rozdziału.Eh,muszę jakoś to przeżyć,nie ma innego wyjścia.Jak również można zauważyć opowiadanie jest dzielone na lata.Pierwsze dwa powinny mieć po ok.5 rozdziałów,reszta po 10.Będą one rozgrywać się w Hogwarcie,jak i poza nim.Przewidziane jest 60 rozdziałów.
~Rosie
A tak w ogóle to pobawiłam się trochę i zrobiłam dość kiepski zwiastun. :)

1 komentarz:

  1. Cieszę się, że Pani Morgan pozwoliła Venus jechać do Hogwartu. Chociaż pewnie ta cała sytuacja wydaje się jej nierealna, to dobrze postąpiła. Venus zasługuje na szczęście, które być może czeka ją w nowej szkole. Ma szczęście, że na jej drodze pojawił się Ron, Ginny i Luna. Na pewno będzie wesoło. Jestem bardzo ciekawa jak potoczą się jej losy w Hogwarcie.
    Czekam na następny rozdział i życzę weny! Pozdrawiam,
    greaseblow

    Zapraszam do siebie w wolnej chwili: Your perfect imperfections

    OdpowiedzUsuń